niedziela, 3 listopada 2013

All that I had was all I'm gon’ get

Na pulpicie bloga pojawiła się informacja, że ostatni napisany przeze mnie post był moim setnym, po czym okazało się, że 66 z nich zostało opublikowanych, a pozostałe 34 stanowią wersje robocze. Szlag. Taka szczera, a tak często gryzie się w język....




W życiu każdego człowieka przychodzi taki czas, że jest po prostu .. chujowo. Kim byście nie byli i jakie zasady moralne nie tkwiłyby w waszych głowach - czasami trzeba to w końcu przyznać, a nawet głośno powiedzieć. Powtórzcie to razem ze mną :

"Jest-chujowo."

A "myślałam, że będzie fajniej" zabrzmi jeszcze gorzej.
Co my sobie myślimy ? Że życie będzie niekończącą się historią ?

Tę notkę piszę ze swojego pokoju, tego prawdziwego - w Lubinie. Długo spekulowało się, co rodzice z nim zrobią kiedy się wyprowadzę, poprzez pralnie, gabinet, garderobę czy salon gier, ostatecznie jest tu... winiarnia. Stojące na podłodze bulgoczące butle w niczym mi jednak nie przeszkadzają. Grunt, że na ścianach dalej ciążą zdjęcia z moją roześmianą mordą, a ja.. jestem tutaj. Bo tu jest najcudowniej na świecie.

Nigdy nie sądziłam, że będę mogła tu tak po prostu odpocząć. Mój brat wyrywa laski na skypie, mama włączyła jakiś kanał z disco polo, a tata tarabani się w kuchni ... będzie pieczony pstrąg. Czas jakby zawisł w powietrzu, nic się nie zmieniło, a jakby zmieniło się wszystko. Jakby to była tak bardzo odległa przeszłość.

Chwilę wcześniej spotkałam się z Bartkiem, wylądowaliśmy na kawie, choć on kawy nie znosi. Rozmawialiśmy - o studiach, zmianach, każdym z klasy. Dostałam zdjęcie ! Zdjęcie naszej piątki z cypryjskimi uśmiechami. "Ponoć za nami tęsknisz." - powiedział. Ramka stanie na poznańskim biurku i będę się do niej krzywo uśmiechała, ilekroć pomyślę, że znowu mi się coś nie udaje.

Już zawsze tak będzie ? Życie od wyjazdu do powrotu, tylko w tym mieście, tylko z jednym punktem w miesiącu na czystą radość, bo tam ... jakbym wegetowała. Przyglądam się temu co było i zastanawiam się ile czasu minie zanim się przyzwyczaję do tego co jest. Moja teraźniejszość trwa już w innym miejscu, może trochę ją przegapiam, może zupełnie gubię... doprawdy mam to gdzieś. 

Jeszcze pół roku temu to wszystko wydawało mi się takie banalne. Nie traktujcie tego jako kolejną oznakę depresji... po prostu.. tęsknię. I nie powinien Was dziwić fakt, że pytanie "Dlaczego tego nie dostrzegałam?" pojawia się w tym miejscu notorycznie. Szara niegdyś rutyna, teraz jest minioną gwiazdką. Najjaśniejszą.

O maszynę czasu poproszę.
Chcę wrócić.
Tak bardzo jak tylko można.


p.s.Publikuję już z Poznania.
Brak zdjęć w tym wpisie jest spowodowany pochłanianiem chwil całą sobą.
Zapisane w pamięci pozostaną najdłużej jak się da.
Jakby nie było za parę dni i tak będę miała wspaniałych gości, więc czymś nadrobimy
i będziemy pstrykać do woli.
 Czekam z utęsknieniem.

Lecę obejrzeć jakiś smaczny serial z dziewczynami i...
walczyć z kolejnym tygodniem.
tak-walka to chyba odpowiednie określenie.

Buziam z całej siły.
Lykke Li - Possibility

2 komentarze:

  1. Nie umiesz angielskiego to nie pisz po angielsku albo dawaj lepszym do sprawdzenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lykke Li (której fragment piosenki zamieściłam w tytule) jest co prawda szwedzką piosenkarką, ale sądzę, że znała znaczenie słów w śpiewanym przez siebie utworze i całe zdanie jest napisane poprawnie.
      http://www.metrolyrics.com/possibility-lyrics-lykke-li.html

      Weź wdech, nie spinaj się,
      Pozdrawiam :)

      Usuń