Światło odbija się od bieli wanny, ciuchy leżą zgrabnie wyprasowane i złożone w kosteczkę, w garnku bulgocze ciepły, kurkowy krem, a Gosia i Martyna siedzą zamknięte w swoich pokojach. Uczą się, a ja po raz pierwszy w życiu z czystą przyjemnością sprzątam. Zrobiłabym wszystko, żeby tylko nie spojrzeć w oczy którejś z ekonomiczno-matematycznych książek.
Jako wprawiony singiel powinnam się znać na dobrym flircie. Tymczasem bez chemii nie przychodzi to tak łatwo. Brak wspólnych tematów pogarsza sprawę, a jedyną zaletą jaką potrafię dostrzec w zapisanym partnerze jest fakt, że bardzo lubię cyfry - nominały znaczy się.
Kochać na siłę nie można. Wybredny ten logiczno-liczbowy skubaniec, a ja jestem wierna starym konwenansom - nie zwykłam zdobywać, wolę gdy się zabiega o mnie.
Tak kontrastowi popijamy zawstydzającego drinka - on luzuje krawat pod szyją, ja ścieram kropelki potu z zaróżowionego policzka. Siedzimy na zaangażowanej przez życie randce. Niby przypadkiem, a jakby specjalnie. To jest właśnie ten moment, kiedy ściska cię za gardło i chcesz coś powiedzieć, ale nawet nie wiesz jak zacząć.
Kiedy już kończę oceniać przebrzydłą okładkę, przeskakuję do przedmowy - mój partner stanowczo, jakby na siłę, wydobywa z siebie zdanie: "Zakłada się, że czytelnik zna zagadnienia stosowne do poziomu, jednak doświadczenie pokazuje, że nie można zgłębić matematyki, studiując tylko teorię.".
Ta ironia była zbędna. Ciśnienie skoczyło, a serce bije szybciej i to wcale nie z miłości. Już mam rzucić książką o blat i wymierzyć siarczystego liścia w twarz, ale widzę, że za bardzo tego pragnie. Alicja - gdzie się podziało twoje opanowanie ?
Wdech i wydech, wdech i wydech... jak go ugryźć tak, żeby on poczuł, a ja zrozumiała ? Do głowy przychodzi rada niejakiego Piotrusia K. - brata współlokatorki : "Męża szukaj w bibliotece. Tylko tam są ci mądrzy.". Z odbitą na szklance czerwoną szminką, rozkosznie się żegnam i zaskakująco rzucam ofertę kolejnego spotkania : "Collegium Altum, 3 piętro. Bądź jutro na przerwie".
Obracam się, nie czekając na odpowiedź.
Następnego dnia zabłądziłam w jego własnym labiryncie. Przygotował się, tak skrzętnie broni się przed uczuciem. Nie poddaję się łatwo, zbyt wiele rzeczy mnie ominęło z własnej winy. Szukam wskazówek w stylu "TUTAJ : Ekonomia dla idioty"; "W 5 dziale znajdziesz inteligencję matematyczno-logiczną.". Siedzę godzinę, może więcej. Pałętam się bez celu, licząc na cud i niespodziewanie mruga do mnie nieśmiało tytuł "Public relations" i już wiem, że to będzie czysta reakcja łańcuchowa. Muszę jednak przekonać do mojej recepty na udany związek lubego, więc łapię za kilka łopatoligicznie wyłożonych podręczników i niczym tornado wpadam do empiku po coś jeszcze "na zachętę":
I takie wstępy działają magnetyzująco już na wejściu:
Na eksperymencie nic nie stracę.
Tymczasem dzień przed wyjazdem do Wrocka walczyłyśmy jeszcze z zepsutą pralką, która ewoluowała w suszarkę (naczy Gosia bawiła się w hydraulkia), a dziś jest już u nas nowa i niezależnie pozwoliłyśmy, by wnieśli nam ją faceci. Radość była - nie do opisania:
Romantyczny wieczór ze ścisłowcem czas zacząć,
trzeba się wreszcie zabrać za siebie i przestać narzekać.
trzeba się wreszcie zabrać za siebie i przestać narzekać.
Nie przekreślajcie trudnych relacji,
one nie komplikują życia, a jedynie czynią je ciekawszym!
Buziaki,
Al.
Bardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.
OdpowiedzUsuń