czwartek, 29 sierpnia 2013

słodko-słony.


Nie znoszę mieszanek smaków. 
 Pizza z ananasem, szynka z czekoladą zwana carpaccio czy świąteczny schab ze śliwką nie są dla mnie. Wolę ewentualnie sama popić kromkę z pasztetem, szklanką coli, ale to tylko wtedy kiedy najdzie mnie wyjątkowa ochota na mieszankę - jakby tego nie ująć- wybuchową.


Na podobnej zasadzie dobieram sobie znajomych...
...bo choć zachowaniami i charakterami są albo mocno pikantni, albo przesadnie słodcy, to odpowiednio łączeni dają mi się kosztować w ten najlepszy sposób, mój ulubiony
 - mocno pieprzny.

W całej gamie wyborowych smaków zagubił się jednak gość jeden, nietypowy - w czekoladowej polewie, ze słoną warstwą i środkiem, który nijak można rozgryźć. Na dłuższą metę potrafi zamulić nie tylko żołądki, ale od czasu do czasu można go pochłaniać i co raz..... mieć ochotę na więcej.

Pod koniec wakacji pozwalam już moim biodrom spokojnie się poszerzać, Misiek ciągnie mnie za obiektyw, a ja w ramach ostatniego glamourowego artykułu "food porn" daję się namówić i pstrykam smakowity kąsek.

Drogie Panie - patrzenie nie tuczy, a pozorom nie dajcie się zwieść, bo każdy mężczyzna wygląda męsko na czarno-białych ujęciach... nawet jeśli w głębi tkwi wieczny Piotruś Pan :) 

 



 




 

  

  

 




Może wrzesień odświeży jeszcze troszeczkę mojego staruszka
 i wkrótce zobaczycie tu jeszcze parę fajnych mordek
(Foczki i Dziunie - obiecuję, że znajdę czas)

Tymczasem powinnam iść do szkoły baristów.
Kawowo i plotkarsko z Szypi dzisiaj było :)


 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz