niedziela, 10 marca 2013

what's wrong with me baby ?

Byłam wczoraj na imprezie. Ot co zwykła impreza. Karaoke, sałatka zakrapiana alkoholem. Tylko ludzie inni niż zwykle, bo tacy których nie widziałam przez trzy lata. Przez godzinę prostuję więc włosy, nakładam mocniejszy makijaż, wbijam się w różową kieckę i nie wiem czego oczekuję. Chyba zaskoczenia. Z ich strony. Staję przed lustrem i mówię do siebie "Wszyscy się zmieniają" z różnymi akcentami, szykując odpowiedź na ich ewentualny zachwyt "Ale się zmieniłaś !".

Przychodzę, siadam przy stole i widzę paczuszkę z gimnazjum, która niczym już jej nie przypomina. Zjarani, zarośnięci kolesie z laskami opowiadają o swoim nowym świecie, zupełnie innym niż ten który zapamiętałam.

To nie jest tak, że potrzebowałam zachwytu. Wiem, że się zmieniłam. Wiem, że stałam się przebojowa, wygadana, interesująca. To nie zuchwałość. To znajomość własnej wartości. I zależało mi tylko na chwili uwagi, na dostrzeżeniu. Sama jednak nie zauważyłam, że razem ze mną zmienili się wszyscy inni.

Siedzę więc i zamiast być ciekawą, zaskakującą i interesującą Alą - milczę, bo nie mogę wyjść z zawodu, który maluje na mojej buzi zaskoczenie. Są tak inni.

Nie umiem się zachowywać na imprezach. Najlepiej z ludźmi rozmawia się na dywanie mojego pokoju z kawałkiem pizzy w ustach i dresie. Potrzebuję czasu, żeby kogoś poznać, żeby siebie dać poznać i zdecydowanie mam za mało odwagi, żeby szaleć. Zresztą nie chcę szaleć. Fajnie od czasu do czasu się pobawić, ale... nie chcę jarać, chlać do nieprzytomności i lizać się z przypadkowymi kolesiami jak oni. Bo to nie ja. Ja mam swój własny świat i na parkiecie lubię być obserwatorem, poznawać ludzi, patrzeć jak się zachowują, myśleć o tym co robią, o czym myślą. Niezbyt dobra postawa jak na bądź co bądź nastolatkę, ale może tak jest lepiej.
Może lepiej być inną sobą.

 I pozostając w tej dojrzałej osłonce
zdjęcia, które przywiozłam wam z Krakowa
są  zaledwie zapiskami  klimatycznych miejsc
i pokazaniem zupełnie innego życia w zupełnie innym miejscu.
Rozweselonej Ali nie ma z powodu jej 4-godzinnego snu przed wyjazdem,
który przełożył się na całą pozaziemską urodę.
Podsumowując jeszcze pokrótce:
Kraków nawet ponury i deszczowy potrafi być jednym z najpiękniejszych miejsc na ziemi,
UJ przerażający - pełen dziwnych kujonów, ale nowoczesny
i podarował mi pierwsze dwa studenckie wykłady w życiu ( w tym jeden z prawa),
czyli jak się poczuć najinteligentniejszym człowiekiem na ziemi w kilka godzin.
+ Gocha jak zawsze niezawodna i najkochańsza na świecie.



















tak. właśnie oni.

4 komentarze:

  1. smutałke troche że Ci się nie podobało :( jav, jurków itp miało nie być, w ogóle miało być mniej osób, ale chyba najgorzej nie było :)
    a co do fot, typowa jagiellonka, myśl o studiach mnie przeraża.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wcale nie napisałam, że mi się nie podobało ! Bastianie twoje domówki zawsze są 'bossowe'. Napisałam o obserwacjach. wszystko inne było na plus. Zresztą kto jak kto ale ty się zawsze troszczysz o gości :)

      Poza tym to była twoja impreza i twoi goście - nie możesz się tłumaczyć z tego co lubisz !

      Całuję i Kocham !

      Usuń
    2. wręcz byłem zszkowany jak fajnie się bawili :) było mega jak dla mnie, i jedyne co żałuje to to, że połowy nie pamiętam hehe

      Usuń
    3. Bo było właśnie super <3 Ja też jestem zaskoczona chłopakami ! ;) Huhuuh, ja chce jeszcze raz :) Tylko Foka musi zostać na dłuzej, koniecznie !

      Usuń