sobota, 23 marca 2013

jak ręką odjął, a raczej... nożyczkami odciął.

Dziesięć minut po lekcjach, pięć przed dodatkową matmą. Ściągam kurtkę, siadam na kanapie, po ręce liże mnie kilkumiesięczny golden retriever . I choć wielbicielką zwierząt zdecydowanie nie jestem - głaszczę malucha za uszami i uśmiecham się, dostrzegając w nim coś słodkiego (a u mnie to dość nietypowa reakcja na pieskopodobne rzeczy).

 Mój matematyk siedzi przy biurku, ogarnia dokumentację, chłopcy pałętają się po sali z tablicą. Nagle słyszę "Ala, zrobisz mi kawę ?".  Unoszę zadziornie brew, zmieniam ton głosu na ten typowo kobiecy, z przeciągniętym akcentem i krótko, aczkolwiek treściwie odpowiadam "Nie". Tomek przyzwyczajony do mojej nonszalancji i zamiłowania do droczenia się, mimo wszystko, zaciekawiony - drąży "Dlaczego nie ?".

"Kobiety sukcesu nie parzą kawy facetom. Nawet jeśli ci uczą ich matematyki, nawet jeśli skończyli super studia, mają własną firmę i piękną narzeczoną. Mężczyźni są jak dzieci, a dzieci się wychowuje. Możesz sobie wstać i sam zrobić.". Chłopcy zaglądają zza drzwi, ci którzy mieli przede mną lekcje odkładają na bok pady od playstation i wszyscy łącznie ze mną - wybuchają śmiechem. "Jesteś jednak zołzą."- mówi matematyk.

Bodajże przedwczoraj wychowawczyni zakończyła jedną ze swoich słynnych anegdotek, pytaniem do klasy "ile procent mózgu wykorzystujecie ?". Dumny Maciu, usadowiony w ławce niczym szanowny Don Machiano z pewnością w głosie odpowiada "100". Trzy czwarte klasy wybucha śmiechem, przypieczętowując autorytet Pani Kabat.

Ale Maciu wcale się nie śmieje, bo Maciu wcale nie żartował.
Zbulwersowany, opowiada mi wieczorem, że ludzie żyją w słodkiej nieświadomości, że mają nadzieję, że mogą być lepsi, piękniejsi i bardziej inteligentni, kiedy tylko tego zechcą, bo przecież wykorzystują tylko jakiś procent swojego mózgu, a tak naprawdę są uśpionymi geniuszami i bogami seksapilu. O ironio !

Zapalam nocną lampkę, kładę się plecami na dywanie i zamiast robić brzuszki, gapię się w sufit i myślę, bo... bo ja... ja też żyję z taką świadomością. Że mogę być lepsza, mieć super ciało, lśniące włosy, że mogę być kimś ważnym, kobietą sukcesu z facetem, który tę kawę robi nawet wtedy kiedy go o to nie proszę. Wiem, jak doskonale wyglądać bym chciała i jak zachowywać przy ludziach bym się mogła. Potrafię wymienić cechy, które powinny być w moim posiadaniu i rzeczy, które kiedyś będę miała. Czy żyję marzeniami ? Może. Ale idealne 'ja' ma w sobie każdy. I każdy z nas wierzy, że kiedyś tą cząstkę w sobie rozwinie, że kiedyś będzie właśnie taki jaki chce być naprawdę. To nie jest złe. To proste, ludzkie, zwyczajne. Żyje się łatwiej mając nadzieję, że kiedyś będzie lepiej.

Anna Jurgaś w kwietniowym felietonie pisze "Nie bądź sobą, bądź wymarzoną sobą".

I dziś w nocy zostawiam was z tą myślą i moimi trzema wymarzonymi rzeczami do których się zbieram i które w końcu (tak urzeczywistniając sny) kupię :

-po pierwsze szminka. Ponoć powinna ją mieć w torebce każda kobieta. Ja mogę się poszczycić jedynie bezbarwną pomadką w kieszeni czy połyskującym błyszczykiem w szufladzie, ale.. z tym już koniec. Na wiosnę zainwestuję w jakiś odważny kolor (śliwka, koral albo fuksja) , który pomoże metamorfozie moich wąskich warg i  być może trochę mnie odmieni na jakiejś nadchodzącej imprezie (łohohohoho za rok, może dwa).



-po drugie - perfekcyjny biustonosz. Z uwagi na fakt, że nie zwykłam się rozbierać przed nikim i w tej kwestii stawiając zwyczajnie na wygodę - moja jedyna wypasiona bielizna to ta ze studniówki, dodatkowo chowająca się gdzieś w szafie, bo koronkowe figi jakoś nie okazały i nie okazują się bardziej przydatne.
Ale.. pomyślałam sobie, że seksowna i (bądź co bądź) kosztowna bielizna, dodaje odwagi, pewności siebie i nawet jeśli nikt tego nie ogląda - dobrze popatrzeć rano w lustro na perfekcyjnie oprawiony biust i powiedzieć 'O cholera, jestem seksowna', a z taką myślą i głową do góry pokonać cały dzień na celujący ( a raczej - miseczkę C :).

Dlatego - bardotko idealna - gdzie jesteś ?


(ładna sukienka, tak btw.)

- i po trzecie - nowy telefon. Konieczność konieczna. Bo choć swój kocham całym sercem, mam na nim całe setki filmików i tysiące zarysowań świadczących o wszelakich wzlotach i upadkach. To świat (a raczej znajomi) wymagają ode mnie czegoś bardziej pasującego do ludzi niż moja kuloodporna cegiełka.
A z racji tego, że jestem wyjątkowo wymagająca i totalnie przeciwna wszystkiemu co dotykowe
łupem najprawdopodobniej padnie Nokia Asha


Dobra, polansowałam się, pochwaliłam, wypisałam gdzieś moją dzisiejszą energię
i teraz ze spokojem po - wreszcie dobrym dniu - mogę iść spać.
Bawcie się dobrze, na 19.00 zahaczcie o Wieczór Chwały,
uśmiechajcie się i nie przestawajcie kochać tego co naprawdę ważne
-siebie bez udawania kogoś innego.

Odcięłam kawałek włosów czy problemów ?






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz