niedziela, 3 lutego 2013

plan b.

Ludzie obierają plany. Wyznaczają sobie cele do których dążą. Jedni mniej, inni bardziej, ale zawsze.
Każdy człowiek ma własną hierarchię wartości i w dowolnym stopniu intensywności podchodzi do spełniania marzeń.

W moim krótkim 18-letnim życiu spotykałam wiele ludzi - bardziej lub mniej szokujących. Wśród nich byli ci co to lubią świecić i tacy z nadprzyrodzonym darem niewidzialności. Zdarzały się postury problematyczne, które z uporem maniaka każdy kłopot lubiły wyolbrzymiać i nad wyraz się martwić, ale znam też takie , które szły szturmem pod fale, nie przejmując się faktem, że są mokrzy i czasami się topią.

Ja (z natury zmienna i kontrastowa) co raz przybieram inną postać.
Metoda Ali na spełnianie marzeń wygląda więc tak:
1.wybierasz  świetlaną drogę usłaną płatkami róż, która kończy się super przyszłością
2.dążysz do niej z chęcią i zapałem, ale bez większych starań ("Po co się męczyć?")
3. Po czasie stwierdzasz, że ci nie wychodzi, więc układasz PLAN B

Plan B jest  spontaniczny  i impulsywny. Nie jest to może kraina mlekiem i miodem płynąca,
ale... zwykle wystarcza, żeby się zadowolić i spokojnie, bez pośpiechu cieszyć się życiem, które nam dano. Cieszmy się z tego co mamy ! To jest trudne - ale sposób w jaki pozwala nam chodzić uśmiechniętymi po ulicy i wkurzać ponuraków jest niesamowity.

Trzeba pamiętać o umiarze. Nie wolno brać całego szczęścia garściami, bo ludzie są jak maszyny - czasami się przegrzewają. Wpływ na humor i emocje ma wszystko co nas otacza. Jeśli więc cały tydzień spędziliście z przyjaciółmi - zróbcie sobie od nich kilka dni wolnego. Jestem pewna, że przerwy zrozumieją szybciej niż wybuchy nieuzasadnionej agresji czy ataki znudzenia i brak uśmiechu.
Będą pytać "Co się stało?" albo mówić "Znowu się zmieniasz!". A to was będzie wkurzało jeszcze bardziej (bo przecież 'wtrącają się, a nic nie rozumieją'). W ostateczności skończy się 7 dniami milczenia, rozmów z telewizją, alkoholizowania się kubkiem herbaty i przytulania do polarowego kocyka.
 Depreszyn all day all night - żaden misiak tego nie lubi.

Przeplatajcie  los egoizmem i altruizmem.
Jednego dnia ja dla siebie - innego dla innych.
Uśmiech, błysk w oku i do przodu :)

Koniec z dekadentyzmem !


p.s.I cieszę się że w moim aparacie wciąż pojawiają się takie zdjęcia:






Lecę jeszcze po wkurzać kierowców na drogach, zaskoczyć się pozytywnie "Django" 
i stworzyć Dream Team na czwartek-piątek.

Buziam.



3 komentarze:

  1. 'Dawaj, Foczus, robimy sweet focie. Jak kiedys przepatrzy tu zdjęcia, to sie zdziwi' ;) <3
    G.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zmiany trzeba akceptować, bo zachodzą one cały czas, nawet jeśli ktoś tego nie widzi po sobie, a tylko po innych.
    Bardzo ładny odświeżony styl bloga :)

    OdpowiedzUsuń