piątek, 8 lutego 2013

piękni mają łatwiej, a życie jest niesprawiedliwe.

Tu z góry przepraszam was za długość felietonu.  Może on sprawiać wrażenie wyrzutu kompleksów, ale tak wcale nie jest .
Zrozumiem jeśli nie przeczytacie, ale i niezmiernie się ucieszę  jeśli jednak tego nie zrobicie :)

Każda szanująca się właścicielka rozmiaru większego niż 38, wie, że rzeczą która najbardziej psuje humor jest kupno nowych jeansów. Choćbym nie wiadomo ile ćwiczyła, ile czasu była na diecie - mój tyłek, biodra i uda pozostają wciąż na tym samym miejscu, tworząc kontrastowe zestawienie z wyszczuplonym biustem i talią. Mam więc efekt kobiety osy - rodem z lat '50 i wciąż nie jestem szczęśliwa, bo ja od czasu do czasu też chciałabym się zmieścić w obcisłe rurki i móc do nich wsadzić dopasowaną koszulę w kratę.

Moja mama była patykiem - w dniu ślubu ważyła 45 kg. Kość na kości, uroda dziecka, zanik piersi i wklęsły brzuch. Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że zostałam podrzucona w szpitalu, albo adoptowana, bo ze mnie kobita z krwi i kości (a raczej z pośladków i ud).

Nie mniej jednak ostatnio całkiem nieźle czuję się w swoim ciele - nie ważę się od  kilku miesięcy, jem na co tylko mam ochotę i nie.... z pewnością nie muszę się odchudzać. Lubię 'wypukłą, niechlujną' Alę i "biorę ją w całości bez dodatkowych opłat"- jakby dorzucił Gralla.

Chciałabym móc napisać, że zupełnie nie przywiązuję wagi do wyglądu, ale odzwyczaiłam się już od kłamania i teraz opowiem wam jak to wszystko wygląda w praktyce.

A więc jestem ja - przeciętna uczennica, nieszczególnie uzdolniona, sympatyczna, niewybiegająca z tłumu, posiadająca dobry kontakt z ludźmi, często uśmiechająca się Ala. Cóż. Ranek jak każdy inny - kilka minut przed otwartą szafą, co najmniej 3-krotne zmienianie odpowiedniego zestawu ubrań. Lustro. Łazienka. Obmywam twarz, nakładam na siebie jakiś antytrądzikowy krem, który zwykle nic nie daje i papkę w kolorze zwanym piaskowym, która nie tuszuje żadnych wyprysków, odbarwień i zbędnych pieprzyków.
Sięgam po tusz, który barwi moje blond rzęsy i czasami jeszcze kredką pociągnę przerzedzony łuk brwiowy. Koniec. Nic się nie zmieniło. Dalej mam nos, który zmieni się za jakieś siedem tysięcy, podpuchnięte oczy po rozmowach do drugiej w nocy i dolną, wąską wargę, która nijak kusi odbiorcę.
Pewien facet zauważył niedawno, że tylko ja w naszej klasie codziennie mam inną fryzurę. Prawda jest taka, że moje włosy z rana przypominają takie chaszcze, że nie idzie ich po prostu rozczesać i jedynym rozwiązaniem jest tylko spięcie je w coś ludzkiego.

Na co dzień  mi się nie chce.
Na co dzień dochodzę do wniosku, że nie mam dla kogo się starać i mogę sobie pozwolić na chwile brzydoty. W szkole się wszyscy przyzwyczaili, domownicy również nie narzekają.

Sprawa robi się poważniejsza przy większych wydarzeniach... imprezy pokroju półmetku, koncertów,osiemnastek czy studniówki wymagają większego przygotowania. W końcu.... Nigdy nie wiadomo gdzie spotka się miłość swojego życia, a (jak to kiedyś powiedziała Karlii )"Wyglądem się przyciąga, charakterem zatrzymuje".  Należy więc mieć w posiadaniu własny magnez i raz na jakiś czas, po kalinowemu się... odchamić.

Kupuję sukienkę, przez dłuższy czas prostuję włosy, wydłużam nogi Gwen Stefani parą niewygodnych szpilek i setkami kosmetycznych dziwactw znanych z damskich gazetek zaczynam akcję 'photoshop - bądź piękna'. Przychodzę na imprezę, nie odzywam się, uśmiecham niczym nic nierozumiejący pustostan i zajmuję jakąś widoczną pozycję - tak żeby każdy mógł podejść i złożyć hołd 'Masz bardzo ładną sukienkę'; 'Śliczna fryzura Alu'. Brak podwładnych. Rozglądam się po parkiecie. W kółku graniastym chłopców tańczy Martyna - pewna siebie, wyluzowana, a jednak skromna. Matematyczny mózg, lubiana ślicznotka z niezmienną od trzech lat fryzurą i figurą a'la 'Jestem chuda, ale mam cycki'.

Smutno mi. Życie jest niesprawiedliwe. Dlaczego inni mają wszystko, a wszystkim innym zawsze czegoś brakuje ? Dlaczego piękni mają łatwiej ? I dlaczego wszyscy być piękni nie możemy ?

Piękna sercem, nieskromna kobieta z okresowym atakiem kompleksów (ale nie teraz),
co raz próbująca udowodnić swoją wyjątkowość
-Al.


p.s. Martyno - jeśli jakimś cudem znalazłaś mojego bloga i przeczytałaś ten wpis,
wiedz, że darzę cię sympatią i szczerze ( a nawet z zazdrością)  podziwiam niezwykłość.

p.s.s. A tak feryjnie jeszcze porządkując dysk i szykując prezentacje maturalną
w której tłumaczę, że rolą fotografii jest zatrzymywanie czasu i przywoływanie wspomnień
prezentuję wam wąsko-chudą Alę do której mam nadzieję nigdy nie wrócić.
Przy okazji udowadniam, że coś takiego kiedyś istniało:














2 komentarze:

  1. ahhahahahaha zdjęcie pierwsza klasa! Po pierwsze - moim ulubionym zajęciem jest wchodzenie tutaj, czytanie postu i pisanie komentarza. Pamiętaj, że Twój nos nie musi zmienić się za 7 tysięcy, wystarczy dobra kombinacja bronzerem i innymi cieniami i efekt ten sam :D Jeansy..nigdy nie kupię nowych. Kiedyś specjalnie kupiłam rozmiar mniejsze żeby schudnąć i się w nie wbić i nieustannie odnoszę wrażenie, że z każdym mijającym dniem się kurczą, więc chyba nigdy nie będę miała okazji mieć ich na sobie, dziwne te materiały jakieś produkują..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja się cieszę kiedy te komentarze widzę ! :)

      makijażystka ze mnie marna, ale może się podszkolę ^^

      Usuń