sobota, 23 lutego 2013

nie zostawiajmy po sobie samych złych rzeczy.

Zwykłam być idealistką. Wierzyć w dwie doskonałe połówki, spełnienie marzeń i  układać w głowie wizję cudownej przyszłości.  Jak wszyscy jednak wiemy - rzeczywistość potrafi być okrutna i kiedy przeszkody sprawiały, że mój plan na sukces szedł się rypać,  z zawodem na mordce miałam zapewnioną depresję na najbliższy okres czasu.

...Więc nie jestem idealistką, bo ideałem nigdy nie byłam i do niego nie dążę. Chciałabym ideałem co najwyżej być, ale jak to mam w zwyczaju - czekam aż samo przyjdzie i  w ogóle się nie staram.
Cierpliwa księżniczka w zamkniętej wieży - ot co.

Powoli układam. Tak myślę. Zapragnęłam na nowo być obowiązkowa i systematyczna, więc po pierwsze:
-alovy terminarz wraca do łask


Po drugie (będące najprawdopodobniej efektem ostatniego bywania na mrozie w płaszczu)
dopadło mnie choróbsko. Szkoda, że w weekend - fakt. 
Ale plusy są we wszystkim, więc uziemienie w domu też swoje znalazło.
Otóż więcej czasu - z czym wiąże się  możliwość powrócenia do stęsknionej prezentacji maturalnej 
i nadprzyrodzonego sprzątania mózgu
 - 'opcja: znajdź, zobacz, usuń z pamięci' zaliczona.


Jest już sporo po północy. Właściwie coś koło trzeciej. Sypialnia w namiocie, dwuosobowy materac i nas sześcioro. Dres, koturny na stopach, wszędzie mech i zapach porozlewanego po omacku alkoholu. Mój pluszowy słoń przy policzku, Majkel przytulony do nogi, brzęczenie komara nad uchem i śmiech. Nieustanny - taki który nie pozwala spać. Więc wstajemy. Wychodzimy i nikt nie patrzy na to czy ktoś jest w samych bokserkach, czy Gocha rozwala namiot, czy pogoda nijak ma się do tej włoskiej. Adidasy, skarpety, albo bose stopy. Czuję nagrzany po całym dniu asfalt. Mamy jedną latarkę, idziemy środkiem opustoszałej ulicy. I jest pięknie. Właśnie to jest najszczęśliwsze wspomnienie, najpiękniejsza chwila mojego życia, która powraca zawsze kiedy tego potrzebuję.

.....i tak .....
zamiast planować to co nieuniknione, trzeba zająć się wszystkim innym co nadejdzie po maju
(NAJDŁUŻSZE WAKACJE EVER !!!!)
mianowicie - organizacja (tak bardzo chcę coś zorganizować !)
i  czas zacząć sprawiać sobie przynajmniej te drobne przyjemności 
oraz tworzyć nowe, jeszcze lepsze wspomnienia :





 Trzeba  też szanować siebie - co wiąże się z zapewnianiem doceniania przez innych.
(w tym miejscu pochwalę się wam moim pierwszym 'pisarskim' sukcesem.
I małą - a jakże cieszącą-wygraną w konkursie "Mama i córka".)



Znowu mi zakończenie zdechło.
nie umiem pisać ciągłych, niechaotycznych tekstów.
Kiedyś się nauczę !






Tymczasem odpoczywam - "Glamour" przy kubku czegoś ciepłego i nagle....
O matko - a gdzie felieton Anki !? 
Powiedziałabym, że moja gazeta  (przepraszam- pismo) schodzi na psy,
bo na okładce jest Doda  i 6 stron poświęconych na wywiad z nią.
Ale skończyłam z ocenianiem rzeczy po okładce, przeczytałam
i totalnie zmieniłam wyobrażenie o Rabczewskiej. 
Monologowy wywiad polecam jak najbardziej dla tych, 
którzy nie mają jeszcze określonej swojej osoby,
żeby zobaczyli jak taka z własnymi zasadami wygląda.

a do wendzikowskiej aż napiszę i zapytam czy aby nie umarła.






1 komentarz:

  1. na zdjęciu z wakacji wygrałaś konkurs na najdłuższe nogi! :D

    OdpowiedzUsuń