niedziela, 13 stycznia 2013

100.





Obiecałam sobie na początku tego roku, że będę myślała pozytywnie.
Zacznę więc od tego, że mam najcudowniejszą klasę ever, bo mimo iż sprzęt zawiódł, że nie odtworzyliśmy filmików nad którymi tak się męczyliśmy  (Gralluś nie spał do 3) 
i kilka razy prezentacja została przerwana wyłączeniem muzyki
to ci ludzie wczoraj na scenie sprawiali, że chciałam ich już tylko tulić przez resztę wieczoru i powtarzać 
"jestem z was taka dumna". 










Oprócz tego ? Moja sukienka. Jeszcze kilka dni temu nie byłam z niej zadowolona (szczerze mówiąc chciałam założyć coś zwykłego z jednej z osiemnastek) , ale wczoraj wystawiając nogę przez długi rozporek i ograniczając jedzenie za sprawą obcisłego gorsetu wiedziałam, że to jest to. Że to kreacja, którą zawsze mieć chciałam, która oddaje całą mnie i z której byłam naprawdę dumna. Ogarnęłam jak się w niej tańczy (wymazując z pamięci ten moment, kiedy poślizgnęłam się na własnej sukni) i sunęłam wolnym krokiem patrząc jak się za mną cięgnie. Do kompletu pomalowałam usta na ten sam kolor i ... let's go fucking barbie !



Poza tym -  mój partner. Majkel okazał się najlepszym wyborem jakiego mogłam dokonać, bo dwunastego miał prawdopodobnie taki sam biorytm estetyczny jak ja (-100%). Jeśli więc zdjęcie było zepsute to za sprawą naszej dwójki.  Szarmancki dżentelmen, który zawsze pytał czy mam na coś ochotę, otwierał drzwi, podnosił kiedy się potykałam na polonezie,  zabierał na spacer kiedy byłam już u kresu wytrzymałości
i tak "wspaniale" tańczył jak ja. Cóż... jest mucha, jest glamour, jest najbardziej studniówkowo-hollywoodzka para na imprezie.





Ucieszyła mnie też bardzo obecność najlepszej przyjaciółki.
Gocha jak zawsze wniosła nutkę pozytywności, ciągnęła na parkiet, zarażała uśmiechem
i mówiła "Alka ogarnij się" - kiedy zapadałam na dekadentyzm


W całym zamieszaniu warto  wspomnieć o najpiękniejszej dziewczynie jaka pojawiła się na studniówce.
Madziu, ta sukienka była niesamowita, a czerwoną szminką powinnaś kusić codziennie:












....tyle byłoby z pozytywnych aspektów. 
Nie wiem czy o reszcie powinnam pisać.
Jedzenie, muzyka, cała ta organizacja, przemówienia o maturze....

...mam nadzieję, że chociaż zdjęcia od fotografa
wynagrodzą mi dzień, który miałam zaliczyć 
do najlepszych nocy w życiu.


Swoją drogą kazano mi napisać felieton na stronę szkoły o całym przedsięwzięciu,
ale  jak to ująć szczerze i  tak, żeby nikogo nie urazić ?

Nie było dobrze.....
Najbardziej wkurza mnie fakt, że poszło na to tyle kasy.


"My cyganie"  na dzisiaj,
bo moje miejsce przy stoliku było oznakowane rupieciarnią,
a do densów na parkiecie brakowało tylko tamburyna. 

a, niech jeszcze MIKA  zagości w waszych głośnikach.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz