środa, 26 grudnia 2012

have yourself a marry little christmas.

    Wszystko co fajne kończy się równie szybko jak nowy numer Glamoura, którego nie potrafię czytać na raty. Do tego się siada i nie odchodzi nawet na 5 minut, bo na następnej stronie znowu pojawia się jakiś fajny artykuł, który koniecznie trzeba przeczytać. W rezultacie wychodzi tak, że całe pisemko mam przerobione w ciągu jednego dnia i nigdy nic nie zostaje na samotne wieczory....

     Ale.... może to i dobrze, bo dorwałam się do fantastycznej książki i  takiego tempa czytania jak przy "Muzeum niewinności" O.Pamuka, nie miałam już dawno (wstyd przyznać, ale to chyba czasy "Zmierzchu").
W każdym razie może nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że to książka do prezentacji maturalnej (Chwała Sztukieckiej za te trafne wybory !) i niczym Biblia ma ponad 700 stron.


Przy okazji prezentuję wam moje cudowne zakładki z których miałam zrobić prezenty dla Maćka i Michała,
ale w ostateczności nie znalazłam czasu/byłam leniwa i posłużą mi teraz jako coś pożytecznego. 
Wybaczcie chłopaki .


A  jeśli już o tym mowa to maturalna kolekcja do której brakuje mi jeszcze dwóch egzemplarzy ma się tak:



...jestem na finiszu i jak już wspomniałam do 'przelecenia' została mi tylko ta największa.
Tak więc... .. jestem masterem ( i chwalipiętą) , bo wygląda na to, że zdążę przed nowym rokiem :)


 A Boże Narodzenie dobiega końca.


I moje święta Dzięki Bogu mogę podsumować jako te niespokojne.
 "Otwórz się na magię" 
-napisałam Madzi w Wigilijny wieczór, bo sama istotnie to zrobiłam i podziałało jak cholera.


Moja mama nie zaganiała mnie w tym roku do kuchni, wszyscy w rodzinie się pogodzili, zjechała się zagraniczna część familii, a wśród gwiazdkowych prezentów na kilka dni przed Bożym Narodzeniem na parkingu przed blokiem pojawił się samochód zarejestrowany na moje imię i nazwisko.




 ale nie o to mi chodzi...

Przy stole tradycyjnie były  rozmowy o sporcie, polityce, tym kto ma gorzej kto lepiej, która z rodziny ma większe cycki, kto powinien wyjść za mąż, a kto jest w ciąży...
Ponownie mieliłam grzyby do uszek, zamiast kolęd śpiewałam "Bailando",  miałam bałagan w pokoju, całe młodsze kuzynostwo rozwaliło mnie na grach na PS3, a jedna z towarzystwa zrobiła wixę w mieszkaniu babci, po której dogorewam cały dzisiejszy dzień.

To są moje święta.
 Pełne ludzi, którzy rozumieją to co robię , przy których nie trzeba kręcić włosów i wciskać się w obcisłe kiecki, które blokują świąteczny apetyt. Z takiej Wigilii jestem dumna i taką jak ta tegoroczna chcę mieć zawsze, bo jak to głośno brzmiało na pasterce :
"Boże Narodzenie zaczyna się codziennie rano w naszych sercach". 

Tak niech będzie. 


Tymczasem moja świąteczna lista hitów 
(a właściwie wigilijnych skojarzeń muzycznych)
ma się następująco:

1.Piosenka z filmu " To właśnie miłość"
czyli "All I want for Christmas is you" w innym wydaniu.

2.Regina Spektor "The call",
bo święta bez Narnii to nie święta.

3.South Blunt System "Była chłodna"
i tu zaskoczenie, bo ci którzy mnie znają wiedzą, 
że daleko mi do takich kawałków.
Ale.... jeśli ma się kuzynki,
które słuchają takich klimatów całymi dniami to potem 
 z zaskoczeniem zauważasz, że sama nucisz je sobie pod nosem.

-ten kawałek jak najbardziej w każdym wykonaniu,
bo dla mnie w tym roku przebił te wszystkie "Last Christmas"
i "Let's it snow".....

....i tu zrozumie mnie tylko Patrycja.
-To za co teraz ?
-Za Mulan
-Nie, nie... ja nie zamulam.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz