poniedziałek, 2 grudnia 2019

2019

Wracam ze spotkania w pracy przez wspólną kuchnię, widzę jakąś integracyjną-korpo zabawę w grupach, więc zawstydzona rezygnuję z pomysłu przygotowania sobie kawy przed publiką. Wymykam się błyskawicznie bocznymi drzwiami do swojego biurka, by na drugi dzień otrzymać wiadomość „Prawie cię nie poznałem wczoraj w tych okularach.”. Chwile później w tej samej pracowniczej kuchni umawiam się z Bartkiem „Nie widzieliśmy się dobre 6 lat. Co u ciebie? ”. 

Nieustannie zaskakuje mnie upływ czasu. I ten moment kiedy mieszczę czas od liceum w kilku zgrabnych zdaniach. Pracowałam tu i tu i tu. Dwa kierunki. Erasmus. Długodystansowe wędrówki. Samotne podróże. Niezmiennie czas z ogromem miejsca na rodzinę i przyjaciół. A w końcu ten dobry, mądry typ z buzią zadowolonego, piegowatego chłopca i nadwagą.

Myślę o tej dziewczynie sprzed kilku lat z dużą czułością i mam nadzieję, że ciągle noszę w sobie choćby część tej kupki smutku, uśmiechu, odwagi i pecha którą była. To zawsze prowadziło ją w najwspanialsze momenty i doświadczenia, dzięki którym mogę teraz tu być, w końcu gotowa na wszystko co ma do zaoferowania życie. Przez pryzmat czasu myśle, że długo się tego bałam i podświadomie wzbranialam. Teraz już wiem, ze przede wszystkim trzeba być gotowym na bycie gotowym. Że wszystko przychodzi we właściwym dla każdego czasie. Że każdy z nas zasługuje na to, żeby pomieszkać nad morzem w innym kraju, zatańczyć boso z Hiszpanem, przejechać Bałkany stopem. Że można pić po prostu kawę z chorwackim burkiem w łapie w towarzystwie mądrych ludzi, którzy wzdychają bez powodu „Ale mamy dobre, luksusowe życie, co nie?”. Wybrać się na woodstock, żeby się upewnić, że to na pewno nie dla ciebie. Że można samemu pojechać z nieśmiałym angielskim na zagraniczne wakacje, a potem śmieszkować w pracy z australiczykami przez telefon. Że można przestać czekać w wieży i umówić się na randkę. I że w końcu naprawdę, naprawdę wszystko może być dobrze. Przytulam tę Alę z ostatniego wpisu mocnym uściskiem swych małych dłoni. Odgarniam niesforny kosmyk włosów za prawe ucho i czule całuję ją w czubek głowy. Mówię jej, ze jest wystarczajaco dobra.

Posyłam Ci jeden z Tych uśmiechów drogi anonimowy czytelniku, 
To, że tu zajrzałeś, oznacza, że ciągle o mnie myślisz.