niedziela, 22 marca 2015

Strach przed mówieniem sobie 'nie wiem' .


Merdam nerwowo widelcem w misce pełnej naleśnikowego spaghetti. Jestem zdenerwowana i jednocześnie szczęśliwa, co jest popieprzonym uczuciem, bo w jednej chwili mam ochotę wybuchać śmiechem i wymiocinami. Chcesz moją porcję ? - pytam Michała. Jest 15.00, a ja jeszcze nic nie jadłam. Powinnam umierać z głodu, a rozkładam się z bólu głowy. Przekazuję talerz obok, opadając plecami na oparcie krzesła. Wsłuchuję się w ich ciepłe głosy.

 Jak długą, cholerną drogę musiałam przejść, żeby móc tu teraz siedzieć ?



Zastanawialiście się kiedyś, nad tymi wszystkimi dniami Waszego życia, których nie potraficie sobie przypomnieć ? Tak prozaicznymi, że mózg nie zadał sobie trudu, aby je zarejestrować. Setki, tysiące dni rozpoczęły się i zakończyły nie pozostawiając śladu w pamięci. Co jeśli z pewnych wydarzeń, etapów w naszym życiu, zapamiętujemy tylko te niewłaściwe dni ?



Nie bardzo lubię umawiane spotkania. Lubię spontaniczne wpadania na siebie w tramwaju, przychodzenie w nocy z kubkiem herbaty do łóżka i machanie z odległości gdzieś pod uczelnią. Ludzie odgrywają w naszym życiu role, przychodzą i odchodzą, kiedy skończą się dialogi w scenariuszu. Ci, którzy zostają, muszą mieć zatem jeszcze tak wiele do powiedzenia...






Niczemu w życiu nie wolno zaprzeczać. Nie wolno być niczego pewnym. To mnie nieustannie zaskakuje. Jak wielu rzeczy się nie spodziewałam i paradoksalnie jak wielu oczekiwałam. Zawsze wtedy kiedy los chciał, wszystko obróciło się w drugą stronę, przyszło znienacka, albo zupełnie spieprzyło. Przestałam się modlić o dobre rzeczy, a zaczęłam o właściwe. Tylko takie prowadzą w dobrą stronę. Czasami lepiej oczekiwać nieoczekiwanego.








Jeśli zatem mogę iść pod rękę ze swoją najlepszą przyjaciółką ulicą Dąbrowskiego, uśmiechać się od ucha do ucha, nie rozmawiając przy tym o niczym szczególnym, to cieszę się z tego i nie myślę o tym, że ta sama ulica w zeszłym roku była najbardziej przygnębiającą drogą w najbardziej przygnębiającym okresie mojego życia. Myślę o tym, że dziś spałam do 13.00 i obudziłam się w łóżku z trójką cudownych ludzi i choć to łóżko było ciasne, to znowu mamy w sobie tyle radości  i siły by RAZEM powitać kolejny nowy dzień. Myślę, że mam wiele szczęścia, że mam kogo i że mam z kim odwiedzać Poznań, że mam z kim przemierzać wszystkie drogi do końca swojego pokręconego życia.





 Słowa kończące wyprawy, są zawsze najodpowiedniejszymi. Kiedy poprawiam na czole swoją aseksualnie niebieską czapkę w przedziałowym lusterku, po pociągu przebiega komunikat Życzymy powodzenia w dalszej podróży. Pięć minut od Wrocławia nie można usłyszeć niczego lepszego. Im silniej ściskam życie, tym  bardziej mi się wyślizguje, dlatego puszczam. Wychodzę z wagonu tuż za nimi, wciąż z pluszowym słoniem pod pachą i znów z taką samą gotowością do rozpoczęcia nowej wycieczki.








Jutro zacznie się kolejny nowy dzień.
Zrobię wszystko żeby był cudowny.
Bez przewodnika będę poznawać
siebie samą.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz