środa, 12 czerwca 2013

Aliszja always comes back.

Ostatnimi czasy, mimo wyjątkowo udanej pogody większość dni spędzałam w domu. Zaszywałam się gdzieś w kuchni między książką kulinarną, a nicnierobieniem. Trochę miałam dość wszystkiego. Ktoś pytał się czy wyjdę na dwór, a ja krótko i treściwie odpisywałam "Izoluję się ".

Z troski o wszystko i wszystkich zrobiłam się nerwowa. A z tej całej kupy zmartwień chciałam uratować świat przed samą sobą,  bo nie wiem jak wy,  ale ja walkę z zołzowatością prowadzę w najgorszy z możliwych sposobów - wyżywam się na innych. Czasami więc, ni z gruszki, ni z pietruszki, komuś się oberwie za sprawę sprzed x tysięcy lat, albo wygrzebię mu problem w czymś nowoodkrytym, zupełnie banalnym.

Najwidoczniej bywam kobietą.

Oczywiście mogłabym tą zabawienną terapię odstresowującą ciągnąć w nieskończoność, ale po ostatniej połowie roku zwyczajnie nie chciałam niczego psuć, a tym bardziej - kłócić się. Siedziałam więc w pancerzyku i na powietrze wychodziłam tylko z przymusu  i zawsze - sama.

Niestety kurs biblioteka-sklep-dom wcale nie polepszał nastroju, a jeszcze bardziej go psuł. Bo jeśli macie za dużo czasu - automatycznie za dużo myślicie. A czasami nie trzeba. Ludzie mają nadprzyrodzoną zdolność tworzenia problemów. Ja bardzo wiele z nich stworzyłam sama, ale też część widziałam chyba tylko we własnym świecie.

Więc koniec.

"Alka zawsze wraca!" - krzyknąłby Foka, tak jak po porządnym alowym zgonie

Kij w oko jedzeniu do 18.00 ! Koniec z izolacją i mentalnym użalaniem się nad życiem !
Piwo z pianką w gronie przyjaciół. Kino, cappucino, jakieś śmieszne pisemko, planowanie nierealnego... Dużo uśmiechu ! - to jest ważne.

I jeśli mam być idealna dla siebie - to wolę być niedoskonała dla nich wszystkich - oni są tego warci.
...a humor jest zaraźliwy :)

Pakuję się więc na mój piękny Cypr.
Kapelusz, aparat, książka, okulary.
Dużo sukienek, obcisłe szorty i seksistowskie bikini.
Obiecuję, że będę się świetnie bawić.
Obiecuję Wam - nie sobie.
To Wy uczycie mnie kochać taką Alę.
Alę , która przecież wkrótce wróci z dawką energii, zdjęć i uśmiechów,
a to wszystko już w  najnowszym wpisie.

Prawdziwe wakacje pachnące alowymi mgiełkami, brzmiące naszą szaloną Nicki Minaj ,
szukające nowego, dziwnego powiedzonka, z moim idealnym chłopakiem trzy w jednym
i smakujące  melonem obieranym w zlewie, uważam za rozpoczęte :)








1 komentarz: