Nie znoszę mieszanek smaków.
Pizza
z ananasem, szynka z czekoladą zwana carpaccio czy świąteczny schab ze
śliwką nie są dla mnie. Wolę ewentualnie sama popić kromkę z pasztetem,
szklanką coli, ale to tylko wtedy kiedy najdzie mnie wyjątkowa ochota na
mieszankę - jakby tego nie ująć- wybuchową.
Na podobnej zasadzie dobieram sobie znajomych...
...bo choć zachowaniami i charakterami są albo mocno pikantni, albo przesadnie słodcy, to odpowiednio łączeni dają mi się kosztować w ten najlepszy sposób, mój ulubiony
- mocno pieprzny.
W całej gamie wyborowych smaków zagubił się jednak gość jeden, nietypowy - w czekoladowej polewie, ze słoną warstwą i środkiem, który nijak można rozgryźć. Na dłuższą metę potrafi zamulić nie tylko żołądki, ale od czasu do czasu można go pochłaniać i co raz..... mieć ochotę na więcej.
Pod koniec wakacji pozwalam już moim biodrom spokojnie się poszerzać, Misiek ciągnie mnie za obiektyw, a ja w ramach ostatniego glamourowego artykułu "food porn" daję się namówić i pstrykam smakowity kąsek.
Drogie Panie - patrzenie nie tuczy, a pozorom nie dajcie się zwieść, bo każdy mężczyzna wygląda męsko na czarno-białych ujęciach... nawet jeśli w głębi tkwi wieczny Piotruś Pan :)

Może wrzesień odświeży jeszcze troszeczkę mojego staruszka
i wkrótce zobaczycie tu jeszcze parę fajnych mordek
(Foczki i Dziunie - obiecuję, że znajdę czas)
Tymczasem powinnam iść do szkoły baristów.
Kawowo i plotkarsko z Szypi dzisiaj było :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz