poniedziałek, 25 lutego 2013

i dreamed a dream.

Siedzę w poczekalni do laboratorium. Ściskają mnie babinki ze słoiczkami na mocz i co chwilę jakiś dziadek nieprzyzwoicie się do mnie uśmiecha. Stosuję autobusową technikę Gralli : Jeżeli jesteś w gronie starych ludzi, którzy czają się na twoje miejsce- znajdź sobie ciekawy punkt i udawaj, że to aktualnie sens twojego życia, sprawiający że wpadasz w wir egzystencjalnych pytań np.'mmmm... ciekawe z jakiego rodzaju szkła zrobione jest to okno?'". 

Okien niestety nie było, ale biorąc pod uwagę fakt, że nie spałam połowę poprzedniej nocy,  mój umysł wędruje pod Dolby Theatre i analizuję oscary, a właściwie.... znów zaczynam marzyć.


"(...) gra się po to, żeby kłamać, żeby siebie okłamywać, żeby można było być tym, kim nie można być, ponieważ ma się dosyć bycia tym, kim się jest. Gra się dobrych, bo jest się złym, gra się świętych, bo jest się podłym. Gra się morderców, ponieważ jest się kłamcą z urodzenia. Gra się, aby się nie znać, i gra się, ponieważ się siebie zna zbyt dobrze. Gra się, bo kocha się prawdę, i gra się, ponieważ się prawdy nienawidzi. Gra się, ponieważ zwariowałoby się, nie grając"

-mówił rano w radiu Piotr Fronczewski. Fajnie byłoby być aktorką. Aktorką oscarową . Nawet gdybym ze swoim szczęściem miała leżeć na schodach jak Lawrence - jestem pewna, że warto byłoby dźwigać suknię od Diora i zostać okrzykniętą najpiękniejszą personą na imprezie.




Problem jest jednak dość prosty, a bardzo trudny do rozwiązania. Otóż nie mogę się pochwalić grą aktorską na miarę Maryl Streep. Ba. Nie mogę się pochwalić żadną grą aktorską, bo kiedy mam odśpiewać niedzielny psalm na ambonie czy przekazać klasie jakąś sensowną informację zwykle cała dygoczę i gadam jak terkotka. Paraliżujący stres nie jest jedną z pozytywnych rzeczy w moim życiu.

ale...
podczas dzisiejszego pobierania krwi w jakiś magiczny sposób moja kreatywność wzięła górę nad zmartwieniami i znalazłam kilka innych sposobów na pojawienie się na gali oskarowej.
pomysł pierwszy:
-namawiam Majkela na wybór szkoły filmowej
-on zostaje świetnym aktorem, a ja kończę jakiś uniwersytet 
'co by to no nie być głupią, a się nie narobić'
-uwodzę Majkela
-zostaję panią Dunin (łohohoho szlachta)
-siedzę w Dolby Theatre, całuję oscarowego męża,
moja zapłakana, wzruszona mordka jest na telebimie 
i ze sceny słyszę 
"(...)and I would like thank you very much my beautiful wife, who makes every day special"

wygląd glamour już mamy opanowany jakby co.

pomysł drugi:
-rzucam szkołę niczym Tarantino
-ratuję swojego laptopa przed przegrzaniem i obiecuję mu coś w zamian,
żeby jeszcze trochę podziałał (może przetrę wreszcie monitor)
-książkę, którą zawsze chciałam zawsze napisać zmieniam na scenariusz
-uwodzę Georga Clooney'a
-on zostaje producentem mojego filmu
-stoję na scenie ze statuetką 


pomysł trzeci:
-wynajmuję płatnego mordercę
-on zabija Deborrę Lee-Furness
-załamany Hugh, szukając pocieszenia po śmierci żony odpisuje na któryś z moich miłosnych maili
-uwodzę go
-zostaję nową panią Jackman
-mój kochany staruszek jest jeszcze lepszy niż jako Jean Valjean
-wygrywa
-pała do mnie takim uczuciem jak Wolverine do Jean Grey
-oprócz tego, że mam najprzystojniejszego męża ever
ostatecznie jestem na gali i mogę umierać.




Not bad. Myślę, że może się udać.

A teraz zabawię się trochę w kobietę i zrobię  rzecz którą  zrobić zawsze chciałam, mianowicie...
stworzyć post o modzie.
No...post to może za dużo powiedziane,
ale pokażę wam  3 top oscarowe kreacje,
które podbiły moje serce.

Trzecie miejsce dla:
istnej bogini, kobiety, która nawet w worku na śmieci wyglądałaby rewelacyjnie,
a mimo to wybrała białą kreację od Diora.
Panie i Panowie:
Charlize Theron

Na drugiej pozycji uplasowała się:
czysta klasa - długa czarna- glamour, ale i nie pozbawiona pazura,
który kocham, a do którego sweterek założyłaby Madzia
znana szerzej jako Eponine:
Samantha Barks

....and the oscar goes to:
raczej nie rzucającej się w oczy, skromniutkiej, dziewczęcej i przepięknej imienniczki:
Alici Vikander 








Gdybyście mieli mnie tam kiedyś zobaczyć (najlepiej za 15 lat -setna rocznica oscarów,
u mnie na karku 34 ) pojawię się w kreacji, która totalnie oczarowała mnie podczas jednego
z filmów


 szczerze mam nadzieję, że przytrafi mi się kiedyś jakiś wielki bal.
Pewnie się trochę zoperuję, pomaluję i uczeszę, więc...
jakbyście nie poznali
-miejcie na oku piękność w seledynowej sukni
-będę machać !


Zaśmiecając już całkiem tego bloga:
-Tu możecie zobaczyć  powtórkę z całej gali  :
-u Laury przeczytać recenzje oscarowych filmów
i przekonać się czy warto do niego siadać :
-ten filmik wysłać do Setha i pokazać jak się prowadzi takie imprezy
-Wendzikowska odpisała. Adres jej nowego bloga dodaję do zakładki,
którą możecie znaleźć po prawej stronie karmelowej:
  "Co czytam, czym się zachwycam i co mnie inspiruje":
Polecam, bo Ania to moja mistrzyni i wzór do naśladowania,
a przy tym świetnie pisze i żyje tak jak bym chciała :)








3 komentarze:

  1. ahhah co do pierwszego akapitu notki - mój kumpel w takich sytuacjach zawsze udaje niewidomego, stara, nic lepiej nie działa!
    Oscary..szkoda że na następne trzeba czekać rok :C

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak Ty mnie dobrze znasz :D do takich dekoltów - obowiązkowo sweterek - i to zapięty pod szyję ;p

    ~ Maggie K. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej, dziękuję za reklamę :D sama chciałam napisać podobnego posta, ale stwierdziłam, że mi nie wyjdzie i żebym się lepiej trzymała filmów - i dobrze, bo zrobiłaś to milion razy lepiej niż ja :D
    I podoba mi się, że każdy pomysł zawiera uwiedzenie faceta, dam Ci listę moich sercowych wybranków i jak już będziesz sławna spikniesz mnie nawet z Nicholsonem, który będzie trzy ćwierci od śmierci, a i tak będę go miłować <3

    OdpowiedzUsuń