Zastanawiałam się
kim jest kobieta sukcesu, wsiadając ostatnio do autobusu. Miałam na sobie białą, koronkową sukienkę, którą chowałam modnie pod starą kataną. Zgrabnie zaplecione, dwa dobierane warkocze razem z różem na policzkach wysmuklały moją buzię, a na kostkach wciąż poprawiałam paski od uwierających sandałów z ćwiekami. Nasunęłam okulary, włożyłam słuchawki i przez szybę oglądałam przesuwający się krajobraz miasta tonącego w zachodzącym Słońcu.
Kim ona jest ? Gdzie ona jest ? - zadawałam sobie pytania, licząc, że gdzieś wkrótce zobaczę smukłą babeczkę z zapakowaną na wynos kawą, prowadzącą wypasione Audi R8
.......że gdzieś w niej będę mogła dostrzec ...
samą siebie .
8 godzin w kinie. 8 godzin z uśmieszkiem, obrzydliwym 'życzę miłego seansu'. Na pupie obcisła spódnica, a u góry wyprasowana na 10 minut przed wyjściem - biała bluzka - niewygodna, bo przecież rozmiar M na mnie pasuje - tylko te dwa guziczki na biuście jakoś tak niepoprawnie się rozpinają i trzeba pilnować, albo zasłaniać służbowym krawatem.
Po kilkunastu razach obejrzenia końcówki Minionków - umiem już na pamięć rymowankę małej Agnes, pachnę karmelowym popcornem na wylot, a kręgosłup prosi żebym usiadła. Ale to nic. W butelkowym polo zaparkowanym pod galerią czeka już na mnie ciepła pepsi, orzechowe chrupki i płyta pełna rockowych ballad. Rozpinam frywolnie guziki, rozpuszczam ulizane na stewardesę włosy i ohydnie wpychając garść chrupków do ust, przekręcam kluczyk w stacyjce.
Następnym razem jakieś nierozczesane strąki na mojej głowie udają włosy, obtarte kostki bezpiecznie chowają się w wysokich trampkach i tylko koszulka wsadzona w jeansy jest jakaś niezrozumiała, bo napis
'NO boyfriend, no problem' niewiele mi mówi, ale dużo koleżanek się uśmiecha gdy go czyta i ostatecznie dla mnie samej to też jakieś pocieszenie.
Więc znowu jestem w autobusie. Tym razem moje źrenice oprawione szaro-niebieskimi tęczówkami odwracają się od szyby, a skupiają na wnętrzu. I tu jest tak niewielu mężczyzn. Jakaś pani zajmuje podwójne miejsce razem z zakupami, inna wyciera chusteczką buzię upaćkanego czekoladą malucha, a jeszcze któraś kłóci się z chłopakiem przez telefon.
Wymyśliłam sobie kobietę sukcesu, bo tak idealniej.
Perfekcja wydaje się być prosta, doskonałość - wyjątkowa. Nie zastanawiałam się jak pasjonujące życie może się kryć poza siatką z zakupami czy zasmarkanym brzdącem. Przecież jakby nie patrzeć - każda z tych babeczek jechała żółtą limuzyną....
a to, że Anja w Glamourze powie
"w dzisiejszych czasach ludzie są tacy poprawni" nie ma znaczenia.
Ja rano jestem kulturalna do zwymiotowania, ubrana w nudny mundurek i wesoły uśmieszek, a wieczorem
świetnie się bawię - biorę łyk zimnego piwa we wspaniałym towarzystwie i no tak..
pozostaje tylko uśmiech.
a to akurat dobrze, prawda ?
Całuję wszystkich z którymi ostatnio tak beztrosko spędzam czas
-czy to ekonomiczna trójca, czy kadra heliosa.
Wam - moim kochanym życzę motywacji - nie takiej 'poporażkowej',
ale tej 'mimo i ponad wszystko',
że choćby nie wiem co się działo - ciągle będziecie chcieli więcej.
Główka do góry. I masa Słońca na zapas,
bo u mnie wkrótce będzie go baaaardzo dużo :)
p.s. Coś się psuło w poprzednim szablonie, więc zastąpiłam go obecnym.
Średnio mi się podoba, ale mam nadzieję, że teraz już nie będą tu występowały problemy techniczne.