poniedziałek, 31 grudnia 2012

ostatni dzień w roku.

No i mamy sylwester. 
    Nie będę was oszukiwać - nie robię absolutnie nic mentalnego, nie podsumowuję swojego życia i nie użalam się nad tym co mogłam zrobić lepiej.  W tym dniu jak na damę przystało zwykle uwalam się jak świnia, żeby zapomnieć o całym 2012 , wejść w nowy rok z czystym kontem i szczerze liczę na to, że teraz nie będzie inaczej, bo przez ostatnie 12 miesięcy całkiem dużo się działo.
   
Poczynając od zimowiska w najpiękniejszej Sappadzie, przez włoskie z wakacje z najukochańszymi ludźmi do osiemnastki i prawka - dużo mogłabym opowiadać o tych wielkich wydarzeniach, ale jakoś w maju nauczono mnie, że najpiękniejsze są te malutkie rzeczy i to z nich należy cieszyć się najbardziej.
Zamiast więc opisywać wam każdą moją radość i mówić o tym co wywoływało  uśmiech pokażę wam
kalejdoskop aLOVEgo roku bogatego w osiemnastoletnich przyjaciół, imprezy i najzwyczajniejsze w świecie szczęście (wszystko porozwalane, kontrastowe i kreatywne - bo taki był mój 2012 !)








































































































































Sobie życzę nie gorszego 2013, bo ten choć zmienny (jak moje fryzury) - był cudowny !
A wam zwyczajnie, choć szczerze - szczęśliwego :)
I bawcie się dobrze,
bo jak mówią jaki sylwester taki cały rok :)



A dziś zamiast eskowych hitów
osiemnastoletnia ja nucę przez cały dzień hity dzieciństwa,
które zgrałam na płytę do swojego auta:

"Co się za mną dzieje, naprawdę nie istnieje 
Więc nie warto się tak bronić, tylko lecieć z wiatrem 
Poczekam, popatrzę, zrozumiem więcej 
Wtedy wreszcie sam też włączę się do akcji "